BMW M2 F87 (2016-) – dzieło szatana!

Jeremy Clarkson ogłosił swego czasu, iż jego zdaniem BMW M2 jest najlepszym pojazdem z rodziny M. Dziś, po kilku dniach testów tego modelu z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że miał rację. Jak zresztą sprzeciwić się jednemu z najlepszych dziennikarzy motoryzacyjnych świata, który jest tak mocno objeżdżony wszelkimi możliwymi środkami lokomocji – od tuk tuków, po pociągi stworzone z Jaguara i Audi A8 (swoją drogą polecam ten odcinek Top Gear!). Po paru dniach spędzonych z BMW M2 rozumiem też skąd wzięła się miłość fanów marki z Monachium do tego właśnie modelu. Auto dostarcza bowiem tak wielu pozytywnych emocji, że faktycznie trudno go nie polubić. Przy okazji jest genialne pod względem wizualnym. Poszerzone nadwozie i agresywne linie wersji M od razu mówią innym, że nie jest to zwyczajne BMW Serii 2 Coupe.

Niestety, nie jest to samochód dla każdego i nie mam tu na myśli jego ceny, która jak na auto o tak dużej mocy (3-litrowy silnik R6 z turbodoładowaniem generuje moc 370 KM) i tak szalonych właściwościach jezdnych (napęd wyłącznie na tylną oś) nie jest zaporowa, bo zaczyna się od około 270 tysięcy złotych. Mam tu na myśli agresywność tego samochodu. Żeby być właścicielem BMW M2 trzeba mieć odpowiednio dużo oleju w głowie. W przeciwnym wypadku zabawy mogą zakończyć się różnie.

Oczywiście jazda tym samochodem w stylu „niedzielnego kierowcy” też mija się z celem, bo kto kupuje BMW M2 tylko po to, by jeździć nim wyłącznie „do kościoła”. Niemniej jednak mierzcie siły na zamiary i nim włączycie tryb jazdy Sport+ z nieaktywnym wówczas ESP to oprócz różańca odmówcie też trzy koronki do miłosierdzia… lub po prostu pojeździjcie tym autem wcześniej np. na torze, by odpowiednio poznać jego właściwości jezdne. Mnie samochód kilka razy niespodziewanie zaskoczył i uwierzcie, w tym aucie to nie jest trudne! Wystarczy mocniejsze dodanie gazu i robi się ciekawie. A przy kickdownie jest jeszcze ciekawiej!

Wygląd zewnętrzny:

Wygląd zewnętrzny BMW M2 zdradza nam od razu, że coś tu jest nie tak. Auto bowiem jest poszerzone względem serii o kilkanaście centymetrów na stronę. Dodatkowo samochód wyposażono w zderzaki charakterystyczne dla modelu M2 (z wieloma agresywnie wyglądającymi wlotami powietrza), a z tyłu w delikatny spojler klapy oraz w 4 końcówki wydechu rozmieszczone po dwie z każdej strony. Rozmieszczenie to zostało wykonane w charakterystyczny dla BMW sposób, czyli nie po bokach zderzaka, a bliżej środka (od lat BMW stosuje ten zabieg w samochodach z rodziny M).

Kolejnym charakterystycznym elementem samochodu są wloty powietrza w błotnikach przednich oraz masa znaczków M2 rzucających się od razu w oczy (na tylnej klapie, na wspomnianych wlotach powietrza w przednich błotnikach i w grillu ). Uwagę przykuwają także 19″ alufelgi M, wielkie, pływające tarcze hamulcowe i niebieskie zaciski, zainstalowane zarówno na przedniej, jak i tylnej osi. Performance pełną gębą!

Testowany przeze mnie samochód, wyjechał z fabryki w nierzucającym się w oczy kolorze Mineral Grey, aczkolwiek został w całości oklejony folią. Wielokrotnie w czasie testu auta byłem pytany przez ludzi właśnie o ten kolor, czy jest to lakier, czy folia. W mojej ocenie niebieski chrom świetnie pasuje do krzykliwego charakteru BMW M2, choć budzi on też wiele kontrowersji.

Wnętrze:

We wnętrzu BMW M2 znajdziemy wszystko… oprócz sportowego charakteru. Uważam to za ogromny minus tego auta. Decydując się bowiem na zakup tak szalonego samochodu, oczekuje się od niego wielu sportowych akcentów również w środku (np. sportowe fotele Recaro). Niestety rzeczywistość rozczarowuje.

Mamy tu swego rodzaju paradoks – z zewnątrz genialnie wyglądający, poszerzony, sportowy samochód z totalnie cywilnym i nudnym wnętrzem. O ile tego typu środek można zaakceptować w zwykłych wersjach BMW, to od rodziny M oczekuje się znacznie więcej. Siedząc w M2 mamy wrażenie, że jest to zwykła, lecz nieco bogatsza wersja BMW Serii 2. Fotele choć posiadają na oparciach logotypy M i przeszycia z niebieskiej nici, to wcale nie wykazują sportowych właściwości. Trójramienna kierownica wyposażona w łopatki do zmiany biegów ma dużą średnicę i też nie zachęca do szybszej jazdy, a wręcz przeszkadza w manewrowaniu.

W testowanej wersji nie brakowało absolutnie żadnego wyposażenia. Samochód posiadał bowiem system multimedialny, kamerę cofania, świetne nagłośnienie Harman/Kardon, szybką, automatyczną 7-biegową skrzynię biegów M Drivelogic i dobrze wyglądające, matowe dekory z włókna węglowego. Niestety, wyposażenie to nie rekompensuje w żaden sposób braku sportowego ducha we wnętrzu… i będę to wypominał M2 zawsze!

Lans na mieście:

Kolor testówki robi wrażenie. Niebieski chrom w słoneczny dzień niesamowicie rzuca się w oczy. Jeśli dorzucimy do tego genialny dźwięk wydechu generowany przez 3-litrowy silnik R6 to mamy do czynienia ze świetnym ulicznym „łamaczem karków”. M2 to bez wątpienia samochód dla ludzi, którzy lubią wyróżniać się z tłumu każdego dnia.

Spalanie:

Średnie spalanie przy dynamicznej jeździe w cyklu mieszanym wyniosło 17-18 litrów/100 km. Jest to całkiem przyzwoity wynik jak na samochód z 3-litrowym silnikiem o mocy 370 KM. Podczas zabawy na torze należy liczyć się jednak ze spalaniem rzędu 25 litrów. Cóż, zabawa kosztuje.

Ocena ogólna:

BMW w hasłach reklamowych modelu M2 krzyczało, że stworzyło genialny samochód, który połączył w sobie ducha 3 legendarnych już modeli: 2002 Turbo, E30 M3 i 1M. Wtedy większość z nas nie chciała tego słuchać. Dziś jednak okazuje się, że M2 F87 to tak bardzo dopracowany i narwany samochód, że w tym haśle reklamowym jest sporo prawdy. Na razie jest jednak za wcześnie, by okrzyknąć M2 legendarnym wozem, ale niewątpliwie za kilkanaście lat ma on szansę, aby takim się stać! Już dziś mówi się, że uczeń (M2) przerósł mistrza i że uplasowane o klasę wyżej BMW M3 wcale nie jest lepiej prowadzącym się samochodem i dodatkowo jest droższe o ponad 100 tysięcy złotych. Ile w tym prawdy? Na to pytanie odpowiem przy okazji testu BMW M3 F80.

Podziękowania:

Dziękuję VORDON CARS za użyczenie samochodu do testów.